"Tusk wystawił Lewicę". Kulisy wojny o aborcję
"Wojna o aborcję jest wyłącznie rozgrywką polityczną obliczoną na kampanię wyborczą" – wskazuje portal Onet. W koalicji trwa gorący spór dot. aborcji. Marszałek Sejmu Szymon Hołownia opóźnił procedowanie projektów Lewicy, zakładających m.in. możliwość dokonywania aborcji do 12 tyg. ciąży bez podania powodu. Przekonuje, że to kwestia wywołująca tak dużo emocji, iż lepiej będzie zająć się nią po wyborach samorządowych. Jednocześnie Trzecia Droga chciałaby przeprowadzenia referendum ws. aborcji.
"Donald Tusk wystawił Lewicę. Lider Koalicji Obywatelskiej był już po słowie z Włodzimierzem Czarzastym – obie formacje miały wystartować jako koalicja w wyborach samorządowych. Tuż przed ogłoszeniem tej wieści, Tusk dokonał wolty – oznajmił, że KO pójdzie do wyborów sama. Czemu to zrobił? Bo nie ma zamiaru pielęgnować słabej Lewicy, woli przejąć jej elektorat. Dokładnie wtedy, gdy Tusk dawał Czarzastemu czarną polewkę, ministra zdrowia Izabela Leszczyna – która jak na standardy KO wcale nie jest lewaczką – ogłosiła wyraźnie lewicowy program swego resortu, który polega m.in. na ograniczeniu klauzuli sumienia u lekarzy" – czytamy.
Kto kogo szantażuje?
Według serwisu, "w tej sytuacji Czarzasty nie miał wyjścia. Zaatakował Hołownię za to, że nie rozpoczyna sejmowych prac nad aborcyjnymi projektami Lewicy". Czarzasty miał zakładać, że zasady tej gry są jasne. "On trochę Hołownię zaatakuje, Hołownia coś lekko odpyskuje, Tusk wszystkich pogodzi lub też będzie wyniośle milczał. Problem polega na tym, że Hołownia powiedział parę słów za dużo – co znaczy, że nie rozumie zasad gry, albo nad sobą nie panuje. Oświadczył otóż, że Czarzasty kłamie, co było dość brawurowe, biorąc pod uwagę, że są liderami koalicji. No i się zaczęło" – czytamy.
Według polityków Trzeciej Drogi do Hołowni zaczęły docierać deklaracje posłów Lewicy, którzy sugerowali, że w razie odrzucenia w pierwszym czytaniu projektów legalizujących przerywanie ciąży do 12 tygodnia, zagłosują za odrzuceniem projektu Trzeciej Drogi. "W tej wersji Hołownia nie chciał ulec szantażowi Lewicy, który miał polegać na tym, że jeśli Sejm głosami konserwatywnej części koalicji wyrzuci najbardziej liberalne projekty do kosza, to Lewica doprowadzi do odrzucenia bardziej umiarkowanego projektu Trzeciej Drogi" – opisuje Onet.
W odpowiedzi Hołownia i Kosiniak-Kamysz mieli przekonywać swoich posłów, by np. zatrzasnęli się w windzie na czas głosowania i w ten sposób zagwarantować skierowanie wszystkich projektów do dalszych prac w Sejmie.
Lewica przedstawia inną wersję. "To nie my szantażowaliśmy, tylko my byliśmy szantażowani przez konserwatywnych ludowców i hołownian, że w żadnym wypadku nie poprą naszych projektów, co oznacza, że zostaną one utrącone" – tak twierdzą przedstawiciele klubu.
"Lewicowcy uważają, że Hołownia boi się debaty aborcyjnej przed wyborami dlatego, że ma poglądy znacznie bardziej konserwatywne, niż jego elektorat. W tym sensie, gdyby w kampanii zagłosował przeciwko ustawom Lewicy i wraz z innymi posłami 3D by je obalił, to mógłby na tym stracić w wyborach" – czytamy.
Wygrywa Tusk
Na całą sprawę premier Donald Tusk ma spoglądać z dystansem, ponieważ w każdej sytuacji wygrywa. "W jego interesie jest to, żeby mieć z każdym z koalicjantów relacje lepsze, niż oni między sobą – bo wówczas nie będą go w stanie szantażować. W dodatku KO ma własną wersję liberalizacji aborcji, którą Tusk wykorzystuje jako dowód na to, że pamięta o obietnicach wyborczych złożonych kobietom. Jednocześnie nieoficjalnie wiadomo, że Tusk jest zwolennikiem opóźnienia prac nad projektami aborcyjnymi. Dlatego też Hołownię w Sejmie atakowała głównie Lewica, zaś liberalne posłanki i liberalni posłowie KO nie przyłączali się do tych awantur" – zaznacza portal.